I pierwsze śniadanie... Klasyk :)
Pociąg do Kolonii, najlepszy falafel, godziny czekania na lotnisku, pierwsza noc w Barcelonie spędzona na plaży, pierwszy wschód słońca, pierwsze śniadanie zjedzone w Macu, obiad również (McFlurry z brownie!!!!!!), dziesiątki zrobionych kilometrów, wąskie uliczki w centrum miasta, odciski na stopach, wieczory na plaży z winem, godziny spędzone na plaży, pływanie w najczystszej wodzie jaką do tej pory widziałam, moja pierwsza Paella i moje pierwsze owoce morza, spanie w 6-osobowym pokoju z wiercącym się Sanjeetem nad głową, wspólne gotowanie obiadów lub po prostu kupowanie owoców, chleba, salami i robienie pikników na plaży, mnóstwo śmiechu, mnóstwo sprzeczek i nieporozumień, oparzenia słoneczne, najbardziej fancy sex-shop jaki do tej pory widziałam, ostatnia noc spędzona w połowie na plaży/w połowie na lotnisku...... w skrócie: najlepsza podróż mojego życia! Po pierwsze była to pierwsza podróż w ciepłe miejsce, po drugie pierwsza podróż ze znajomymi na tak długo. Było idealnie, bez zastanowienia powtórzyłabym wszystko!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz